A tutaj miało pojawić się zupełnie co innego, ale okazało się, że to… 100-tny wpis :)
Kurczę… kiedy to minęło…
Pomyślałam sobie „A, poświętujmy” :)
Chciałam zrobić coś naprawdę pysznego, a zarazem nieprzesadnego :) Do głowy przyszło mi właśnie tiramisu… Klasyka sama w sobie, pyszności i… mascarpone czekający w lodówce na wykorzystanie ;P
A jak wczoraj zobaczyłam jeszcze, że Lady Laura również postawiła na to cudo, to już w ogóle… Nie ma mowy o pomyłce! Lady Lauro, znamy się na rzeczy ;P Klasyczną wersję tiramisu mojej koleżanki można znaleźć tutaj. Na pewno jest pyszniutkie :)
A mniej klasycznie, bo po irlandzku, u mnie… :)
Składniki (tortownica 24cm):
- szklanka kawy rozpuszczalnej (zaparzyłam 6 łyżeczek kawy) -> do wystudzenia
- 170ml + 75ml Baileys
- duże opakowanie podłużnych biszkoptów (użyłam ok. 30-35 biszkoptów)
- jajko
- żółtko
- ok. 1/3 szklanki drobnego cukru (75g)
- 500g mascarpone
- kakao do oprószenia
Spód formy wyłożyć papierem do pieczenia.
Wystudzoną kawę wymieszać w głębokim talerzu z 170ml Baileys.
Biszkopty maczać obustronnie w kawowo-alkoholowej mieszance -> powinny być całkiem dobrze nasiąknięte, ale nierozpadające się :)
Układać na spodzie tortownicy.
Zacząć ubijać żółtka, dodając do nich po chwili cukier. Ubijać, ubijać, ubijać… No jednym słowem, długo ;P
Masa powinna być jasna, dosyć sztywna. Jeśli jest rzadka po dosyć długim ubijaniu, krem może się nie udać.
Do masy jajecznej dodać mascarpone. Dokładnie wymieszać (Ja dosłownie chwilkę zmiksowałam)
Wlać pozostały Baileys i ponownie chwilkę zmiksować.
Ale tylko do połączenia :)
W osobnym naczyniu ubić białko na pianę i delikatnie, bardzo delikatnie wmieszać w masę kremową.
Połowę kremu wyłożyć na biszkopty.
Oprószyć przesianym kakao.
Wyłożyć kolejną porcją namoczonych biszkoptów.
Na biszkopty reszta kremu. Wyrównać.
Oprószyć przesianym kakao.
Formę można przykryć folią aluminiową.
Wstawić do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc.
… I podawać!
Smacznego!
Już myślę nad 200-setnym wpisem ;P
Przepis jest od Nigelii, o z tej książki :)
Mmm, uwielbiam!
Twoje wygląda tak, że chyba jeszcze w tym tygodniu zrobię:)
ja sama się zastanawiam, czy jeszcze jednego nie zrobić :)
No i proszę ,mimo odległości myślimy o tym samym i zajadamy ten sam ,,prawie ,, deser ,wyszedł ci genialnie,nic dodać ,nic ując ,smacznego więc!.
a może by tak jeszcze tę Twoją wersję zrobić..? ;D
smacznego!
:-)