Ja zawsze coś pokręcę…
I tym razem, pokręciłam, pokombinowałam, poprzemieniałam i… dzięki Bogu, wyszło smakowicie :)
Tak jak już sobie obiecałam, chciałam wypróbować jeszcze inne pralinki od Marty z Jadłonomii, ponieważ te śliwkowe bardzo przypadły mi do gustu :)
Które lepsze? Nie wiem :) Na pewno obadwa są dosyć specyficzne w smaku. No cóż, jak zwykle trzeba wypróbować :)
Dlatego też… zachęcam :) Roboty niewiele, a jaka frajda z podjadania ;P
Składniki (na ok. 15 pralinek):
- szklanka wiórków kokosowych
- 3/4 szklanki migdałów (UWAGA! – u mnie bez migdałów, bo… zapomniało mi się ;P)
- pół szklanki suszonych moreli
- szczypta kardamonu
- łyżeczka soku z cytryny
- 1/4 szklanki likieru kokosowego
Morele poszatkować na drobniejsze kawałki (albo chwilkę zblendować)
Zalać likierem kokosowym i zagotować. Zdjąć z palnika i odstawić do wystudzenia.
Niech się opiją ;)
Po wystudzeniu, przełożyć do blendera, dodać wiórki, kardamon i sok z cytryny.
Wszystko zblendować do uzyskania jednolitej kleistej masy.
Uformować pralinki. Schłodzić w lodówce.
To wszystko!
Smacznego!
Oryginalny przepis znajdziecie tutaj.
Ale piękny kolor mają ,no i przepis tylko na 15 kuleczek ,hm…w sam raz dla mnie !.
:D
Szkoda, że zapomniałaś o migdałach bo bardzo je lubię, ale wyglądają i tak rewelacyjnie:))
Zrobię i z migdałami z ciekawości… zobaczymy jak zmieni się smak :)